Od redakcji
Jedenaście lat temu ukazał się pierwszy numer dwumiesięcznika Kontrpropozycje.
Była to reakcja grupy zorientowanej propracowniczo, wówczas jeszcze dość młodych
naukowców, dziennikarzy i działaczy społecznych na rzekomą bezalternatywność
dróg polskiej transformacji, głoszonej przez ortodoksyjnych liberałów.
Używamy terminu ortodoksyjny liberalizm gdyż pojęcie neoliberalizm jest zbyt
pojemne, dlatego nieprecyzyjne i mylące. Gdy do władzy dochodzą zwolennicy ortodoksyjnego
liberalizmu, powraca podstawowy problem kapitalizmu polegający na tym, że zapewniając
szybki rozwój gospodarczy równocześnie tworzy on coraz większe obszary nierozwiązanych
problemów społecznych. Bezrobocie, bieda i nędza oraz trwała marginalizacja
ekonomiczna, społeczna, kulturowa, a nawet wręcz egzystencjalna coraz to większych
grup społeczeństwa, a także całych narodów – były i drugą, negatywną stroną
kapitalizmu.
Ortodoksyjny liberalizm pod hasłami ograniczenia państwa wprowadza nowy typ
interwencjonizmu państwowego polegający na likwidowaniu tego, co po drugiej
wojnie światowej zbudowano jako socjalne państwo dobrobytu w krajach skandynawskich,
tego, co powstało jako nadreńska koncepcja społecznej gospodarki rynkowej, tego,
co zrodziło się pod wpływem instytucjonalnego liberalizmu w USA - czyli mechanizmy
zapewniające spokój społeczny.
Polsce zaaplikowano – głównie w wykonaniu Leszka Balcerowicza – reaganowsko-thatcherowską
receptę szokowej transformacji poprzez recesję, co wywołało ostry kryzys. Był
to przede wszystkim kryzys popytu połączony z katastrofalną koncepcją dwubiegunowego
podziału dochodu narodowego, w który zamontowano mechanizm „szalonego Janosika”
– łupiącego biednych i rozdającego bogatym. Polska w zatrważająco długim okresie
ma bardzo wysoką stopę bezrobocia i niebezpiecznie rozległe obszary biedy oraz
znaczącą – niemal 20% – sferę zmarginalizowanych społecznie, ekonomicznie i
kulturowo środowisk ludzi biednych.
Państwo pozostało bierne i bezradne – twierdzi prof. Tadeusz Kowalik – wobec
wyżu demograficznego, czego rezultatem jest ponad 40% bezrobocie wśród młodzieży:
prawdziwy rekord Europy. Najliczniejsze z dotychczasowych, najlepiej wykształcone
pokolenie Polaków znalazło się w obliczu braku pracy i mieszkań, choć przy mądrej
i energicznej władzy mogło i powinno być wielką siłą nie tylko szybkiego wzrostu
PKB, lecz także gospodarczej i cywilizacyjnej modernizacji kraju.
Mamy więc jeden z największych paradoksów ubiegłego wieku, najliczniejszy na
kontynencie europejskim ruch Solidarności doprowadził do powstania, czasem przy
współudziale, a niekiedy przy grzecznej krytyce ze strony postkomunistów, ustroju
społeczno-gospodarczego będącego jawnym zaprzeczeniem programu tego ruchu, nadziei,
jakie go łączyły. Jest też jawnym zaprzeczeniem Konstytucji RP proklamującej
przecież zasady solidarności, sprawiedliwości społecznej, politykę możliwie
pełnego zatrudnienia i całą listę uprawnień składających się na deklarowany
system społecznej gospodarki rynkowej. Na straży tych zasad Konstytucji nie
stoi nikt. Zapomniał o nich Prezydent, coraz wyraźniej głoszący hasła neoliberalne,
coraz bardziej otaczający się ludźmi z tego nurtu. Nawet prezes Trybunału Konstytucyjnego
redukuje wymienione zasady do intencji. Nawet związki zawodowe nie potrafią
do tych zasad się odwołać.
Jedenaście lat temu w odredakcyjnym wstępie pisaliśmy: Trzeba dopiero w drodze
rzetelnych dyskusji określić, jakie fakty i tendencje z przeszłości reprezentowały
rzeczywisty nurt lewicowy, a jakie prawicowy. I – co trudniejsze – czym winna
charakteryzować się nowoczesna lewica, według jakich współczesnych kryteriów,
wobec jakich konkretnych problemów społecznych, globalnych tendencji rozwojowych
– określenie lewica – prawica stanie się precyzyjne i powszechnie zrozumiałe.
Numer pierwszy Kontrpropozycji, ze względu na brak środków finansowych
okazał się – jak dotąd – jedynym numerem. Potwierdza to coraz głośniej artykułowaną
prawdę, że działanie za pośrednictwem monopolu finansowego okazało się znacznie
bardziej skuteczne w tłumieniu wszelkiej swobodnej myśli niż znienawidzona cenzura.
Los naszego dwumiesięcznika spotkał zresztą wiele innych pism o podobnych poglądach
i ambicjach. Jedne upadły, inne ledwie egzystują. Tylko zmiana orientacji na
skrajnie prawicową lub ortodoksyjnie liberalną, co być może w ostatecznym rachunku
jest większą klęską niż zaniechanie wydawania tytułu, pozwoliła na utrzymanie
się w dobrej kondycji na rynku wydawniczym.
Ortodoksyjni liberałowie „oczyszczając” kapitalizm z dorobku instytucjonalnego
liberalizmu niejako na nowo tworzą podstawy do odrodzenia się walki klasowej.
Mariusz Gulczyński we wiodącym w tym numerze artykule pt. „Zwiastuny II wielkiej
depresji i III wojny światowej” wyraża obawę, że negatywne zjawiska w gospodarce
światowej i polskiej mogą się okazać jakościowo nowym typem kryzysu. Podobnie
odmiennym od poprzednich, jak Wielka Depresja 1929 roku, a zatem wymagającym
nowatorskiego zdefiniowania źródeł i charakteru oraz zastosowania nowatorskich
remediów. Natomiast potęgowane przez kryzys konflikty militarne mogą się stać
zapowiedzią jakościowo nowego typu wojny o światowym zasięgu i skutkach.
Dlatego zdecydowaliśmy się, przy pierwszej nadarzającej się okazji, powrócić
do idei wydawania pisma, w którym chcemy przedstawić kontrpropozycje wobec zawłaszczenia
przez zwolenników ortodoksyjnego liberalizmu oraz przez pewne środowiska opiniotwórcze
prawa do „jedynej prawdy” i „niepodważalnej słuszności”.
Nie pretendujemy do roli lekarzy polskiej rzeczywistości dysponujących remedium
na wszelkie jej choroby. Wiemy jednak ponad wszelką wątpliwość, że największym
naszym, Polaków, nieszczęściem było i, niestety, jest nadal myślenie naszych
elit w kategoriach wyrażonych pytaniem postawionym niezręcznie przez jednego
z premierów III RP, ale jakże adekwatnie oddającym nastroje wielu polityków:
czyja ma być Polska? Pociąga to za sobą odrzucenie każdej myśli sformułowanej
przez „obcych”, a przyjmowanie za objawienie nawet największe głupstwo wypowiedziane
przez „swoich”. Temu chcemy się przeciwstawić.
Powrót do początku strony
|